"Tego dnia podróż mijała spokojnie. Mag zrobił cztery krótkie postoje, na których pilnował, by Olav przespacerował się trochę i rozmasował mięśnie. Wieczorem, gdy dotarli do dużej wsi, w której mogli przenocować, chłopiec był bardzo zmęczony i obolały. Już nawet nie miał siły, by pocierać dokuczające mu oko. Zasypiając, postanowił, że gdy tylko się obudzi i jeszcze zanim opuszczą gościnny dom, poprosi maga o pomoc. Nie chciał się nad sobą zbytnio rozczulać, ale czarne plamki, które teraz zlały mu się w cienką zasłonę, bardzo go irytowały.
Następnego ranka wszystko zaczęło się tak, jak zawsze. Pogrążonego w głębokim śnie Olava obudził Rovelin. Mag nigdy nie szarpał go, jak to czasem czynił ojciec, ale lekko potrząsał jego ramieniem. Chłopiec otworzył oczy. Gdy tylko rozwarł powieki, od razu zauważył różnicę. Usiadł szybko na posłaniu, a cała senność go opuściła.
Jego lewe oko było ślepe."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz