" Nie mogąc patrzeć, jak śpi bez żadnego przykrycia. Wróciłem do pokoju gościnnego i wziąłem z niego kołdrę. Przykryłem panią doktor, a ta zaczęła mamrotać przez sen:
- Kiri… Kiri… nie zostawiaj nas… Dzieci potrzebują obojga rodziców… Kiri…
- Spokojnie… - Było mi tak jej żal, że musiałem szepnąć jej cos miłego do ucha. – Dzieci mają się dobrze. Choć to trudne… mają ciebie.
- Dziękuję… kochanie… - wymamrotała przewracając się na bok.
Cały czerwony na twarzy wyszedłem w końcu z ich domu. Zrozumiałem, że ten cały Kiri jest ojcem Igora i Julii. To oczywiste, że to właśnie pani Franowicz tęskni za nim najbardziej. Zastanawiałem się nad tym, czy moja matka, gdziekolwiek się podziewa (i jeśli w ogóle żyje), myśli o mnie i o tacie. Zawsze marzyłem o spotkaniu z nią, lecz nie mam nawet pewności, czy pamięta jeszcze, że ma syna. Nigdy nie kontaktowała się ze mną, z ojcem chyba także. Jednak, nawet jeśli nie żywi do nas żadnych uczuć, chciałbym ją zobaczyć. Po prostu czuję, że nie znając jej, jestem tylko połową tego kim powinienem być. "
[CZYTAJ]