- Wiesz Sam, ta rodzina mnie denerwuje. Pozwalają sobie na coraz więcej.
- Która? – spytał Sam.
- Atanworth – wycedził prezydent przez zęby. – Ta dziewczyna dziwnym trafem zawsze jest tam, gdzie być jej nie powinno. To dla nas kłopotliwe.
- Masz rację, też ciągle na nią wpadam. Ale może ostrzeżemy ją najpierw, a później się nią zajmiemy – powiedział Sam.
- Dobrze. Wyślij do niej kogoś. – Nie chciałem już tego słuchać. Wstałem.
- Dobry wieczór, panie prezydencie – krzyknąłem z góry i zasalutowałem.
[WIĘCEJ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz