– Co planujesz?
– Słuchaj. Jesteś szanującym się złodziejem, a ja wiem co nieco o sztuce znikania stamtąd, gdzie mnie oczekują. Zawsze byliśmy pół metra niżej, niż zwykli mieszkańcy, i pół kroku wyżej, niż podziemie. Doszły mnie słuchy, że zaginął kupiec, który rozprowadzał niltheę po tej stronie miasta.
– Nie będę sprzedawał prochów. – I nie ze względu na przekonania. Po prostu była to zbyt głośna robota, po której ewentualnym ujawnieniu z więzienia już się nie wychodziło.
– Nawet cię o to nie proszę. Chcę, żebyś pomógł mi dotrzeć po tej urwanej nitce do samego serca dritheńskiego handlu niltheą. Nie zamierzam być pośrednikiem. Chcę mieć monopol na nią w wewnętrznym mieście, blisko zamku. Chcę wiedzieć, skąd ona się bierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz